Po dłuższej przerwie wracam do pisania… mogę powiedzieć, że od jakiegoś czasu chodzą mi po głowie różnorakie pomysły… poza tym czuję jak czaszka pęka mi w poprzek a ze środka na światło dzienne wydostają się… no niestety prześwietlone obrazy… to tak z delikatnym przymrużeniem oka, bo w końcu nie jest aż tak źle.
Ta dość spora w czasie przerwa dotyczyła zarówno zapamiętywania na kliszach obrazów, jak i pisania czegokolwiek i wręcz gdziekolwiek. Dzięki temu jednak doprowadziłem siebie do tzw. fazy głodu. Odpoczywałem i to z wyboru, jak i przymusu, bowiem oto od pewnego czasu ciągnie się za mną pewna kontuzyji, której się nabawiłem na plenerze foto [nie piłem :)] a która to spowodowała, że musiałem odłożyć szkiełko i oko na zakurzoną półkę. Teraz jednak czuję jak siły powoli wracają, a i wypoczęta pod powieką kula zupełnie inaczej przyswaja kolory i to wszystko co mi lata przed nosem.
Do tego wszystkiego udało mi się spotkać z Panią Kamilą, która ma się dobrze i pisząc zupełnie szczerze niezwykle się z tego cieszę. Jadąc do Drohiczyna czułem w sobie jakiś niepokój, w końcu 91 lat to nie 5 i kiedyś przyjdzie mi nie usłyszeć odpowiedzi na moje w okno pukanie. Całe szczęście, że moje obawy się nie sprawdziły i… mogłem spojrzeć na człowieka, który cieszy się z drobnych gestów i rzeczy, o których istnieniu my wszyscy często nawet nie mamy pojęcia.
Kolejną rzeczą, która ostatnio mnie zajmuje to… książki, czytam, czytam i jeszcze raz czytam. Tak ja dzieciak w krótkich spodenkach, który pod pierzyną z latarką w dłoniach i wypiekami na twarzy pożerał kolejne tomy. Tak i teraz mi zdarza się wcisnąć w kąt i zaczytywać się godzinami. Takie proste a takie przyjemne. Polecam, tak zupełnie na marginesie.